czwartek, 21 listopada 2013

"Stowarzyszenie umarłych poetów" Nancy H. Kleinbaum

Tytuł: Stowarzyszenie Umarłych Poetów
Autor: Nancy H. Kleinbaum
 Tytuł oryginału: Dead Poets Society
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Liczba stron: 160



"W murowanej kaplicy Akademii Weltona - prywatnej szkoły położonej wśród dalekich wzgórz Vermontu - po obu stronach szerokiej nawy siedziało ponad trzystu chłopców ubranych w odświętne szkolne bluzy."
Wyobraźcie sobie, że macie kilkanaście lat i uczycie się w szkole, w której cztery złote zasady wybrzmiewają jak najgorsze echo w waszych uszach: Tradycja, Honor, Dyscyplina i Doskonałość. Dyrektor jest BARDZO surowy, a nauka suchych faktów jest najważniejsza. I nagle do takiej szkoły-piekła przychodzi nauczyciel, który wyróżnia się znacząco. Jego podejście do życia jest o wiele inne, niż całej kadry nauczycielskiej.
Taki nauczyciel uczył właśnie w szkole, do której chodzili główni bohaterowie "Stowarzyszenia umarłych poetów". Zamiast uczyć ich angielskiego, chodząc utartymi ścieżkami, on uczy ich myśleć. Wdraża w ich życie poezję i filozofię. Każe chwytać dzień, co później zamienia się w chwytanie piersi.
"- Carpe piersiam - szepnął do siebie, zamykając oczy. - Chwytaj pierś!"

Główni bohaterowie: Charlie, Knox, Todd, Neil, Meeks, Pitts, Cameron mają to szczęście, że trafiają do profesora Keatinga na lekcje angielskiego. Poznają dzięki niemu życie i dorastają w szybkim tempie. I dzięki niemu tworzą "Stowarzyszenie Umarłych Poetów". Zawdzięczają mu bardzo dużo. Niektórym zastępuje nawet rodziców.
Kilka razy się szczerze uśmiałam, dwa razy uroniłam łzy. Zdecydowanie polecam tą książkę. Nie jest zaściankowa. Niby prosta, lecz ma w sobie coś takiego, przez co na chwilę się zatrzymujemy, zastanawiamy i stwierdzamy, że chcielibyśmy należeć do "Stowarzyszenia Umarłych Poetów".
John Keating, ów nieograniczony nauczyciel przypominał mi moją nauczycielkę od polskiego. Może dlatego był mi tak bliski, a to, o czym mówił, było mi tak dobrze znane.
Książkę bardzo trudno streścić, bo jest naprawdę mikra i chciałoby się tylko więcej, więcej i więcej. Wprawdzie nie historia jest tu najważniejsza, a to, co możemy z niej wynieść. Uczy nas, że nie warto zamykać się w stereotypach, iść za stadem i najważniejsze - mieć własny rozum.
Pokazuje też, jak szkolna dyscyplina potrafi niszczyć. Jak przez nią młodzież nie stara się myśleć samodzielnie, bo jest pod presją nauczycieli.

„Kiedy czytacie książkę, nie bierzcie pod uwagę tylko tego, co mówi autor, weźcie pod uwagę również to, co myślicie wy. Musicie starać się odnaleźć własny głos, chłopcy.”

Ten cytat idelanie oddaje to, jak powinno się czytać tę książkę - myśląc.
Muszę powiedzieć, że była to pierwsza książka, która nie była oparta na faktach, a tak mnie wzruszyła. I stawiam jedno pytanie do autorki, do nauczycieli, do świata - dlaczego ta podróż po zakątkach jednej z najsurowszych szkół trwała tak krótko? Ma w sobie ona bowiem wszystko - świetną historię, niebanalnych bohaterów i morał.
"Skinął im głową, jakby chciał powiedzieć "żegnajcie". Potem odwrócił się i powoli wyszedł, zostawiając za sobą niczym nie zmąconą, uroczystą ciszę."

4 komentarze:

  1. Oczywiście mam pozycję w planach, już od dawna. Moim zdaniem ksiażka ma ciekawą genezę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książki jeszcze nie czytałam,ale na polskim czytaliśmy fragment i oglądaliśmy ekranizacje i b.mnie zaciekawiła:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film równie świetny jak książka, w końcu to jego scenariusz był podstawą, ale książkę polecam, mimo, że go obejrzałaś. ;)

      Usuń
  3. Kocham tę książkę oraz oczywiście film o tym tytule.
    Jest tak życiowa i klimatyczna, jak mało które książki o takiej tematyce. <3

    OdpowiedzUsuń