Tytuł: Bidul
Autor: Mariusz Maślanka
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 253
"Gdyby teraz ktoś niewidzialny odezwał się do mnie, na przykład Pan Nikt, i poprosiłbt mnie, żebym mu się przedstawił, to powiedziałbym tak: "Dzień dobry. Nazywam się Borys Mleczko i mam dziesięć lat". I tyle. Nie lubię o sobie mówić."
"Bidul" Mariusza Maślanki to owita humorystyczną nutką tragiczna opowieść o marginesie społecznym w czasach obalania komunizmu. Główny bohater Borys trafia wraz w rodzeństwem do tytułowego bidula, czyli domu dziecka i przedstawia nam historię pełną patologicznych zachowań ludzi, którzy nie mieli szansy poznać dobrego, pełnego szczęśliwych chwil dzieciństwa. Już pierwszego dnia pokazuje, jak stara się przetrwać w życiu pełnym okrucieństwa. Wiadomo, że nie od razu mu się udaje, nie szuka bohaterskich wyjść z sytuacji - chce po prostu w spokoju przeżyć kolejny dzień.
Książka przeplatana jest pierwszoosobową narracją z listami pisanymi do Pana Nikt, czyli właściwie nikogo ważnego. Gdyby był to ktoś ważny, listy nie byłyby rwane i wyrzucane do kosza tuż po skończeniu pisania. To monolog wewnętrzny, pisany z błędami ortograficznymi, dzięki czemu nabiera realizmu. Pisana bez zwracania uwagi na znaki interpunkcyjne w dziecięcy sposób. Czytelnik czuje się, jakby czytał czyjś pamiętnik, by w kolejnym rozdziale znów móc czytać książkę w formie normalnej powieści.
Można by dyskutować bez końca - czy potrzebne są w tej książce tak ogromne ilości przekleństw. Wielu mogłoby się zdegustować, bo jak to tak, używać takiego języka w literaturze? Tylko że właśnie dzięki temu "Bidul" nabiera autentyczności. Bardziej oddaje emocje bohatera, jego odczucia. Osobiście nie uważam, że ich ilość została przesadzona - jest dodana w odpowiednich momentach, kiedy Borys ma naprawdę - jakieś tam, większe bądź mniejsze - powody, by ich użyć.
W książce zachwycająca jest zmiana bohatera - z dziecka, dla którego ważna jest zabawa, jego własne odczucia do dojrzałego, odpowiedzialnego (no, nie tak całkiem, ale kto z nas nie popełnia błędów?) mężczyzny. O ile na początku nie pałałam do niego sympatią (chociaż też nie nienawidziłam) o tyle pod koniec książki zachwycało mnie, jak inteligentny się stał. Jakimś cudem udało mu się wyrosnąć na porządnego człowieka, mimo tego, w jakim środowisku przebywał. Nawet zaczęłam odczuwać pewne podobieństwo w naszym patrzeniu na świat, to jak nie szedł z tłumem, nie dawał się przekonać do wielu głupstw, używał rozumu.
Najciekawsze jest to, że książka zawiera wątki autobiograficzny, ponieważ jak wyczytałam z różnych źródeł - autor powieści sam trafił w swoich wczesnych latach życia do domu dziecka.
Jestem zachwycona. Naprawdę dawno nie przeczytałam tak dobrej książki. Mimo, że na wielu portalach nie ma zbyt wysokich ocen, jestem przekonana, że postawienie tu pełnej 10 z mojej strony nie będzie błędem.
"Lajf is bjutiful. Dziękuję Państwu, że zechcieliście mnie wysłuchać. Podyryguję Państwo jeszcze... ale już nie teraz, bo właśnie jestem bardzo śpiący. Innym razem, proszę Państwa. I proszę mnie nie prosić, bisów nie będzie. A dlatego bisów nie będzie, bo jak już mówiłem, jestem bardzo, bardzo śpiący. Dobranoc Państwu..."
[zdjęcie okładki pochodzi ze strony lubimyczytac.pl]
Kojarzy mi się ta książka z piosenką Przemysława Gintrowskiego ,,Tylko kołysanka".
OdpowiedzUsuńKsiążke chciałabym przeczytać i zapiszę sobie na długą listę ,,do przeczytania".
Nie słyszałam nigdy wcześniej tej piosenki, ale robi wrażenie.
UsuńDość mocno zostałam przez Ciebie zainteresowana tą pozycją o której nigdy wcześniej nie słyszałam. Na pewno bliżej przyjrzę się tej pozycji.
OdpowiedzUsuńWygląda całkiem interesująco. Może kiedyś wpadnie mi w ręce, to sięgnę. Lubię taką tematykę.
OdpowiedzUsuń