Tytuł: Miasto 44
Gatunek: Dramat, wojenny
Produkcja: Polska
Premiera: 19 września 2014 (Polska), 30 lipca 2014 (śwkat)
Reżyseria: Jan Komasa
Miasto 44, tak. Ten film zrobił wielką furorę samym trailerem, samym
pomysłem na niego. Już od miesięcy wszyscy wiedzieli o jego istnieniu i w
końcu nadszedł czas, w którym możemy skonfrontować nasze wyobrażenia o
nim z realiami. Jak one wyglądają?
Cóż, wiedziałam, że nie mogę
się spodziewać czegoś rewelacyjnego. Wiedziałam, że nie będzie to drugie
"Powstanie Warszawskie" (2014), które szarpnie mnie za serce i nie
pozwoli wracać do domu z normalnym nastrojem. Już od początku
podchodziłam do tego bardzo sceptycznie, no bo jak to - w filmie, który
traktuje o takiej tragedii wysuwać na pierwszy plan seksualne pobudki
bohaterów? Zazwyczaj było na odwrót, miłość była jedynie tłem, miała na
celu osłodzenie tych ciężkich chwil, tu natomiast posunięto się do
wyjątkowego ukazania roku 1944.
Nie powiem, była to dla mnie
nowość, odświeżenie, nietypowe podejście do sprawy. Podchodziłam do
filmu dość sceptycznie, aż w końcu nadszedł dzień, w którym wybrałam się
do podmiejskiego kina by przekonać się na własnej skórze, czy to
nietypowe podejście było strzałem w dziesiątkę, czy totalną porażką. I
jak było?
Film porażką nie był na pewno. Fabuła trzymała się
bardzo dobrze, podejście do niej od strony pragnień (a może raczej
potrzeb?) bohaterów było dobrym zabiegiem. Jestem pełna podziwu dla pana
Komasy, bo - nie oszukujmy się - jest człowiekiem młodym. To, że podjął
się tego zadania, może mówić tylko o tym, jak dobrym jest reżyserem.
Niewielu z nas, młodych ludzi (w tym przypadku nawet 50+ można uznać za
młode osoby, bo nie mają okazji pamiętać tego wydarzenia, w końcu to już
70 lat) potrafiłoby tak rzetelnie wykonać to zadanie.
I
właściwie nic bym nie miała do tego obrazu filmowego, gdyby nie to, że
jest tam kilka scen ogromnego kiczu. Ja wiem, że to był film dużych
kosztów, włożono wiele pracy, by "odbudować" Warszawę z tamtych lat, ale
sceny, które spokojnie mogą zahaczać o fantastykę, po prostu są nie do
przegryzienia. [LEKKI SPOILER] Sceny, w których para zakochańców wyskakuje na środek
planu, by całować się na tle pocisków i wybuchów, zwolnione tempo
bezsensownego biegu przez cmentarz z akompaniamentem Czesława Niemena,
czy głupia filiżanka lecąca przez cały pokój (no po prostu nie mogło się
obyć bez tego efektu) są dla mnie totalnym dnem. [KONIEC SPOILERU] O ile film świetnie
wsadza w fotel, te sceny wyrywają nas z '44 i zmuszają do płaczu ze
śmiechu. Bez nich byłoby naprawdę dobrze. Naprawdę.
Ostatecznie
stwierdziłam, że moją oceną będzie 7/10. Mogłabym wstawić trochę więcej,
bo przecież "to tylko kilka scen", ale niestety te kilka scen wryło się
w pamięć najmocniej i pozostawiają niemiły posmak.
To
moja pierwsza recenzja filmowa. Uznałam, że po prostu muszę skomentować
jakoś tę produkcję. Być może to nie jedyna taka opinia i pojawi się
więcej notek dotyczących ekranowych tworów.
[wszystkie kadry a także plakat filmu pochodzą ze strony filmweb.pl]
Film wyszedł świetnie, szkoda, że była tam sceny, które nie za bardzo pasowały do klimatu filmu (m.in. ten nieszczęsny pocałunek -.-). Ale poza tym było super, nie spodziewałam się, ze tak bardzo mi się ten film spodoba. Co więcej, wzruszył mnie dość mocno... ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie pisz jak najwięcej o filmach, ponieważ kocham czytać nawet krótkie opinie o filmach. Jestem kinomaniakiem. Co do filmu to znasz moje zdanie na ten temat, ponieważ już przeczytałąś moja recenzję. Co prawda skupiłam sie bardziej na stronie emocjonalnej niż produkcji jako całości, ale myślę, że to nic nie szkodzi.
OdpowiedzUsuńMi się tylko nie podobał stosunek Stefana do obu dziewcząt, bo ja już w końcu nie wiem czy on którąś kochał, czy też jego zachowanie wynikało z oszołomienia wojną i śmiercią rodziny...To taki mój prywatny minusik. Poza tym film był naprawdę dobry, realistyczny, dużo krwi, dużo trupów. Ten deszcz z ludzkich szczątków - przerażające:( Tak bardzo się cieszę, że tamte straszne czasy minęły... Trochę się balam efektów specjalnych, ale nie były takie złe, no może te motylki kolorowe podczas pocałunku heheh, ale co tam. Naprawdę warto obejrzeć.
OdpowiedzUsuńWidzę po opiniach że jednak warto go zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńChcę również powiedzieć że bardzo mi się podoba Twój blog :). Potrafisz pisać ciekawie! Będę zaglądać.
OdpowiedzUsuńTwoja opinia na temat filmu jest zgodna z moimi oczekiwaniami co do niego. Mimo tych kiczowatych scen - bardzo chcę zobaczyć dzieło Komasy. Narobiłaś mi apetytu.
OdpowiedzUsuń