Tytuł: Hobbit, czyli tam i z powrotem
Tytuł oryginału: The Hobbit, or There and Back Again
Autor: John Ronald Reuel Tolkien
Wydawnictwo: Iskry
Liczba stron: 314
W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit.
Któż nie zna J.R.R. Tolkiena? Trzeba przyznać, że zna go każdy, kto
jakąkolwiek książkę miał w ręku. Jego trylogia jest równie rozpoznawalna
jak on sam. Tak samo jak i Hobbit.
Przyszło mi żyć w takich czasach, kiedy Pana Tadeusza na lekcjach czyta się tylko fragmentami, a zastępują go takie książki jak ta. Właściwie, długo nie ruszałabym jej z półki, gdyby nie ten "przymus". Do fantastyki podchodzę bardzo sceptycznie, szczególnie, jeśli przez większość uznawana jest za świetną. Jak ten szkolny przymus przysłużył się w moich oczach dla książki?
Zacznijmy od tego, kim jest tytułowy Hobbit. Mała istota, mniejsza od krasnali, mająca swoje zasady i przekonania. Co robi Hobbit? Hobbit mieszka sobie, ciesząc się spokojnym życiem, dość stabilnym. Coś jednak sprawia, że to stabilne życie wywróci się do góry nogami i nie będzie już takie samo.
Na głowę "zwalają" mu się krasnale i jeden, przemiły czarodziej. Dzięki nim, jego życie nabiera całkiem nowego kształtu, a Bilbo dowiaduje się, że jest dobry nie tylko w byciu miłym i gościnnym, oraz że jest spokojny, jak reszta hobbitów, ale ma w sobie to coś, co go różni od reszty jego gatunku. Dzięki temu "czemuś" udaje mu się przeżyć a nawet zostaje doceniony.
Trzeba przyznać, że postać Hobbita bardzo mi się podobała, szczególnie pod koniec. Z początku właściwie nie był ani trochę ciekawy. Zwykły, leniwy hobbit lubiący jeść i spać. Spokojny, zrównoważony. Z biegiem czasu jednak coraz bardziej go lubiłam a pod koniec pałałam sympatią.
Wspaniałe był też świat, jaki wykreował Tolkien. Naprawdę, chciałabym to zobaczyć na własne oczy. To ten rodzaj fantastyki, która cieszy oko, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Wszystkie te lasy, jeziora, jakie sobie wyobrażałam były cudowne, nikt jeszcze nie wpłynął na takie wyobrażenie sobie świata, w jakim dzieje się akcja. Dzięki temu też, naprawdę czułam się, jakbym tam była. Nie mogę, wręcz nie potrafię tego opisać. To po prostu trzeba zobaczyć własnymi oczami wyobraźni.
Nie nudziłam się przy tej książce. Nie było przydługich opisów, nieciekawych dialogów. I nie obraziłabym się, gdyby jeszcze trochę tę akcję wydłużyć, dodać wątki. Mimo powolnego czytania, które zajęło ponad tydzień, po skończeniu lektury miałam niedosyt. Nie, w sensie źle skończonej książki, czy w złym momencie. Po prostu było mi go za mało i tęsknię za małym, mądrym Hobbitem.
Naprawdę długo zastanawiałam się, jaką dać mu ocenę. Nie ciągnęła mnie bowiem do siebie, ale wciągała, gdy miałam ją już w rękach. Czytanie jej bardzo mi się dłużyło ze względu na problem z oczami, czy może ze światłem. Gdybym czytała ją w innym momencie życia, pewnie przeczytałabym ją w 2, czy 3 dni. Może więc to i dobrze, że został ze mną na trochę dłużej. Daję Tolkienowi ocenę 8, gdyby była taka możliwość, nawet 8,5. Hobbit wciągnął mnie w swój malutki świat i sprawił, że zaczęłam postrzegać pewne rzeczy nieco inaczej.
Przyszło mi żyć w takich czasach, kiedy Pana Tadeusza na lekcjach czyta się tylko fragmentami, a zastępują go takie książki jak ta. Właściwie, długo nie ruszałabym jej z półki, gdyby nie ten "przymus". Do fantastyki podchodzę bardzo sceptycznie, szczególnie, jeśli przez większość uznawana jest za świetną. Jak ten szkolny przymus przysłużył się w moich oczach dla książki?
Zacznijmy od tego, kim jest tytułowy Hobbit. Mała istota, mniejsza od krasnali, mająca swoje zasady i przekonania. Co robi Hobbit? Hobbit mieszka sobie, ciesząc się spokojnym życiem, dość stabilnym. Coś jednak sprawia, że to stabilne życie wywróci się do góry nogami i nie będzie już takie samo.
Na głowę "zwalają" mu się krasnale i jeden, przemiły czarodziej. Dzięki nim, jego życie nabiera całkiem nowego kształtu, a Bilbo dowiaduje się, że jest dobry nie tylko w byciu miłym i gościnnym, oraz że jest spokojny, jak reszta hobbitów, ale ma w sobie to coś, co go różni od reszty jego gatunku. Dzięki temu "czemuś" udaje mu się przeżyć a nawet zostaje doceniony.
Trzeba przyznać, że postać Hobbita bardzo mi się podobała, szczególnie pod koniec. Z początku właściwie nie był ani trochę ciekawy. Zwykły, leniwy hobbit lubiący jeść i spać. Spokojny, zrównoważony. Z biegiem czasu jednak coraz bardziej go lubiłam a pod koniec pałałam sympatią.
Wspaniałe był też świat, jaki wykreował Tolkien. Naprawdę, chciałabym to zobaczyć na własne oczy. To ten rodzaj fantastyki, która cieszy oko, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Wszystkie te lasy, jeziora, jakie sobie wyobrażałam były cudowne, nikt jeszcze nie wpłynął na takie wyobrażenie sobie świata, w jakim dzieje się akcja. Dzięki temu też, naprawdę czułam się, jakbym tam była. Nie mogę, wręcz nie potrafię tego opisać. To po prostu trzeba zobaczyć własnymi oczami wyobraźni.
Nie nudziłam się przy tej książce. Nie było przydługich opisów, nieciekawych dialogów. I nie obraziłabym się, gdyby jeszcze trochę tę akcję wydłużyć, dodać wątki. Mimo powolnego czytania, które zajęło ponad tydzień, po skończeniu lektury miałam niedosyt. Nie, w sensie źle skończonej książki, czy w złym momencie. Po prostu było mi go za mało i tęsknię za małym, mądrym Hobbitem.
Naprawdę długo zastanawiałam się, jaką dać mu ocenę. Nie ciągnęła mnie bowiem do siebie, ale wciągała, gdy miałam ją już w rękach. Czytanie jej bardzo mi się dłużyło ze względu na problem z oczami, czy może ze światłem. Gdybym czytała ją w innym momencie życia, pewnie przeczytałabym ją w 2, czy 3 dni. Może więc to i dobrze, że został ze mną na trochę dłużej. Daję Tolkienowi ocenę 8, gdyby była taka możliwość, nawet 8,5. Hobbit wciągnął mnie w swój malutki świat i sprawił, że zaczęłam postrzegać pewne rzeczy nieco inaczej.
Całe szczęście! - roześmiał się Bilbo, podając mu puszkę z tytoniem.
'Hobbita' miałam przeczytać w wakacje, tak jak i całą trylogię 'Władców Pierścieni', ale się nie udało no i lektura tej książki dalej przede mna, ale no musze ja przeczytac!
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że Tolkiena nie czytałam, ale tak czy inaczej tych książek nie da się nie znać :)
OdpowiedzUsuńPewnie gdyby nie fakt, że "Hobbit" był moją lekturą, też bym zwlekała jeszcze z jej przeczytaniem. ;)
UsuńJakoś nie mogę się zmusić do przeczytania Hobbita :) ale kto wie..
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam że jest to teraz lektura szkolna O.o
Jest to nieobowiązkowa lektura. W sensie, nie będzie na maturze, czy jakimś innym egzaminie jako obowiązkowa. Jest kilka takich pozycji, które dodaje się do listy lektur, żeby uczniowie mogli poznać literaturę współczesną. Chociaż z tego co wiem, każda szkoła ma inne "dodatkowe" lektury.
Usuń